Droga dojazdowa...
Nastał marzec i tak jak planowaliśmy dzisiaj poczyniliśmy pierwsze kroki w kierunku utwardzenia drogi dojazdowej do naszej budowy. Już od paru dni z zaciekawieniem śledziliśmy prognozy pogody, czy nie będze zbytniego mrozu, żeby móc wbić koparkową łyżkę. Co się okazało... lepszy minimalny mrozik niż +7.
Na początku szło wszystko ok, Pan Koparka zdarł 20-30cm ziemi i po malutku wywoził w miejsce składowania. Tu dodam że nie pozbywamy się ziemi z wykopu bo później użyjemy jej do podsypania. Dramat zaczął się około 2h później, kiedy wszystko się na tyle rozmarzło, że Pan Koparka zaczął odstawiać "Taniec z Gwiazdami". No nie dało się tej ziemi wywozić bo ślizgał się po tej już wybranej nawierzchni W ten oto sposób nasze wyobrażenia o wybraniu ziemi pod tłuczeń w ciągu jednego dnia zostały brutalnie stłamszone. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz nas rzeczywistość zaskoczy, i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu...
Skończyło się na tym że w poniedziałek z samego rańca Pan Koparka zaczyna dalszą walkę. Zadaniem jest wywiezienie całej wybranej ziemi w miejsce składowania :) ... Teraz śledzimy prognozy z nadzieją na jak największe mrozy w przyszłotygodniowe ranki ponieważ chcemy jeszcze nawieźć tłucznia, a jak wiadomo wozy z kamieniem też swoje ważą, i lepiej niech mi się taki nie zakopie