Grzewczych zmagań ciąg dalszy...
... po malutku... bardzo po malutku do przodu tzw. tip-topkami ;)
W poniedziałek dotarły grzejniki. Panowie od razu zawiesili, żeby robiło się ciepło. A oto długo oczekiwany "wąski":
Trochę żałuję, że wzięliśmy grzejnik taki jak był w projekcie a nie większy. Ale cóż już po ptokach.
Udało się również uruchomić podłogówkę. Nie obyło się bez ofiar w postaci wylewki :(
Okazało się że problem był gdzie indziej niż w tym miejscu. Rurka nie była zagięta. Pan hydraulik rozciął rurkę i wpychał drucik dalej. Drucik zatrzymał się w połowie wiatrołapu. Kuć? Nie kuć dalej? Genialnym pomysłem było podgrzanie palnikiem wylewki i.... puściło! Szok, że tak szybko przyłapało wodę podczas napełniania instalacji, że zrobił się zator, i to w połowie wiatrołapu, a nie gdzieś przy drzwiach wejściowych.
No ok. Przepływ jest, ale podłogówka nie grzeje. Dzisiaj okazało się, że zawór trójdrożny który został zamontowany w kotłowni coś szwankuje i zakręcenie go uzdrowiło całkowicie całą instalację. "Kalafiory", które były do połowy ciepłe teraz są całkowicie ciepłe :) Beton też już przyjemnie się ocieplił. Gites!
Na poddaszu jest już 17st. :D i dzięki temu ścianka kolankowa w pokoju nad garażem już odmarza. Tam gdzie teraz jest mokre było tak z 0.5cm lodu
Było by już całkiem pięknie gdyby nasza "smoczyca" była mniej żarłoczna. Wciąga 2 worki dziennie :( not good. Czekamy z niecierpliwością na ocieplenie, wtedy smoczyca przejdzie na dietę ;)