I stała się... czystość ;)
... no nie że od razu wszystko lśni, ale przynajmniej nie chrzęści pod butami ;) Parter został odpylony. Nasze ściany odzyskały dawną biel. Przy robieniu schodów panowie cięli drewno w salonie, a fliziarz im wtórował tnąc płytki. Efekt taki, że ściny były lekko żółto-ceglaste. Aj tam ściany... sufit też :D I niech mi teraz ktoś powie, że kurz na powierzchniach pionowych nie osiada, a sufitu to już się na pewno nie chwyci bo jak to tak ma wisieć do góry nogami? Kurz to akrobata i radę sobie da :) Na kurz zostało wytoczone ogromne działo w postaci starej, ale jarej... szmaty ;) i tadam... biel jest znowu biała. Normalnie jak po wizirze ;) A potem to wszystko wciągnął 'kurzojad' :D Wylewki też odzyskały swój dawny kolor... hehe
Po zakończeniu operacji 'elewacja' stwierdziliśmy także, że najwyższy czas pozbyć się góry śmieci, którą skrzętnie gromadziliśmy sobie od hmmmmmm... chyba... września? Szybkie spojrzenie na przydomowe "wysypisko" i decyzja jaki konterer? 6m3... ne mało... 7? Mało... stanęło na 10. Kontener zajechał w sobotę z rana. Szybki look... i stwierdzenie 'Mały, ale może się zmieści' ;) Jak się popieści to się zmieści i ... się zmieściło. Na szczęście wszystko popakowane w worki 120L więc kontener załadowaliśmy migiem. I tak oto jesteśmy gotowi, uwijać kolejną górkę śmieci :)